-------------------------***************-------------------------
PANORAMA z Ko Tarutao którą zrobiłem podczas deszczu.
__________-----------------------------____________
26 Marzec 2012Dopłynołem na Tarotao bardzo wcześnie. Wyspa jest morskim parkiem narodowym (Tarutao National Marine Park).
Na wyspie jest bardzo mało ludzi, są tylko ludzie do obsługi oraz turyści. Wszystko na wyspie jest prowadzone przez zarząd parku. Jest jedna restauracja, są do wyboru są domki wśród drzew oraz namioty na samej plaży.
Wybrałem namiot, a co taniej i bardziej dziko.
Wyspa ma dużo do zaoferowania, można połązić po górkach, można popływać kajakiem do jaskini krokodyli (już dawno ich tam nie ma). Można robić trekking po wyspie i zobaczyć opuszczone więzienia. Przedewszystkim można oglądać dzikie zwierzęta, małpy, orły i inne rozmaite stworzenie jeśli tylko uda wam się ja dostrzec. Taka bardziej dzika wyspa, zero imprez, zero mniejsc do wydawania kasy.
Plaża na której są namioty ma około 2 km długości i prawie zawsze byłem na niej sam, czasami ktoś się jeszcze pokazał. Wspaniałe uczycie którego się nie spodziewałem.
Prom przypłynoł na wyspe wcześnie a Ja z wielkimi bólami górnej części ciała od poparzenie słonecznego. Wyglądam jak usmarzony prosiak. Nawet mi sie nie chciało z nikim gadać. Tylko hop do namiotu i leżeć.
Długo to nie trawło i zaczołem łazić po wyspie i plaży. Koło mini sklepiku który miał tylko coś do picia i jakieściastka spotkałem Desiree, holenderkę poznaną w Satun. Jest tutaj już 3 dni i też mieszka w namiocie.
Probowałem wynająć rower ale wszystkie które zostały są roz****ne. Poszedłem pieszo wgłąb wyspy aby zaznać trochę dzungli. Poddałem się po oko 1km ponieważ ból wbijającego się plecaka w moje ramiona był zbyt silny. Już po minucie pokazały się małpy różnego rodzaju.
Jeszcze w Polsce przed wyjazdem miałem takie marzenie żeby być na niezamieszkałej wyspie i strącać kokosy z palmy i się nimi żywić. To była okazja, na wyspie jest sporo palm kokosowych i mało ludzi :) Probowałem wejśc na palmę ale nici z tego, człowiek już stary jest :) Rzycanie kamieniami też nic. Zaczeło padać, idę do namiotu.
Późna porą popadywało ale poszedłem na jogging na plaży, pusta plaża, mp3 i błyskawice na horyzoncie. Mordka się cieszy bez końca.
27 Marzec 2012Rano jakimś ccudem znalazłem wystarczająco długi kij aby strącać te kokosy. Nie jest to łatwe zadanie bo trzymają sie mocno.Strąciłem 1 i wypiłem, drugiego wypiłem, pycha, trzeciego wlałem do butelki, wyszło 0,6l Desiree nazwała to "Momentem Robinsona Crusoe"
Nie wiem czemu ale postanowiłem odpłynać już z Tajlandi w kieryku Malezji. Kilka powodów itd... Aby to zrobić musze poplynąć z powrotem na Ko Lipe i z tamtąd promem do Malezji na Langkawi. Desiree też płynie ale zostaje na Ko Lipe.
Przed wypłynięciem zachciało mi się isc po 4 kokosa, strącam go i przyszła francuzka która by chciała go wypic. Zkradziono jej kartę kredytową i teraz żyje na resztakch pieniędzy. Czeka aż bank przyśle nową a na plaży taniej. Dałem jej i pokazałem jak strącać, trochę pogadalismy ale musiałem już isc na prom o 12:30.
Miałem dużo do zrobienia na Tarutao a zrobiłem tylko te kokosy. Tarutao zostawiam na następny raz. Napewno warto.
Szybka motorówa tak zapieprza że wszystkie flaki przestawia człowiekowi. Chciało mi się żygać.
Na Ko Lipe pożegnałem się z Desiree i kupiłem bilet do Langkawi. Czsowo wyrobiłem się na styk.
Motorówa do Langkawi słunie jeszcze szybciej, wszystkie flaki poprzestawiane. Współczuję motorowodniakom że muszą znosić taką jazdę.