Jak widać jestem bardzo aktywny ostatnio i nie mam czasu na wpisy. Są lepesze rzeczy do roboty.
25 kwiecień 2012Popołudniu ostatnim promem płyniemy z Gili na Wyspę Lombok. Łódź przeładowana, trochę strach. W planie jest wejść na górę Rinjani, która ma wysokośc 3700m npm a długość marszu to 25km. Zaczynamy w zasadzie od samego dołu bo tylko 100m npm.
Można poczytać więcej na stronie www.rinjanitrekkingclub.com
Z portu w Bengsal na wyspie Lombok bieżemy busa do Senaru skąd wyruszają trekingi.
Po 2h dojeżdżamy do Senaru i tam Mr Ari objasnia nam co i jak i za ile.
Cena 3 dniowego trekingu to koszt 1400000 Rupii. Wliczonę są przewodnik, tragaże, namioty, śpiwory i jedzenie 3 razy dziennie.
Dziennie będziemy iść około 7-8 godzin.
Skromna kolacja w skromnej restauracyjce w skromnym hotelu na wsi. Pracuje tam 16 letnia dziewczyna, pracuje i śpi w tym samym miejscu.
Ja i Julien bawimy się z 2 dziećmi właścicieli Czi Czi oraz Ryski.
26 kwiecień 2012Pobudka i po skromnym śniadaniu o godz 7 wyruszamy na szlak. W grupie jestem Ja i Julien oraz 2 Duńczyków Martin oraz Claus.
Jest stromo i cieżko ale idziemy w dźungli więć słońce nie jest problemem. Robimy przystanki co jakiś czas na ciastka.
Na lunch przewodkim gotuje na ognisku kurczaka ale daje nam tylko rosół z marakonem i warzywami.
O godz 16 (szybko) weszliśmy na krawędź góry gdzie rozbijamy obóz namiotowy. Wysokość ponad 2000m.
Widok po otwarciu namiotu lepszy niż w ***** hotelu. Nie da się tego opisać słowami. Wielki krater z jeziorem w środku a na środku jeziora mały wulkan.
26 kwiecień 2012Pobudka około 6 rano o wschodzie słońca, widoki przepiekne, śniadanie naleśniki z babanem. Zimno jak cholera a ja przyzwyczajony do tropików już teraz.
Dzisiaj schodzimy w dół "dużego krateru" do jeziora i nastepnie znowu wspinaczka w górę do obozu pod szczytem.
Lunch nad jeziorem, woda zimna i nie przeźroczysta więć nie ryzykowałem i nie pływałem. Boję się o zatrucie żołądka jeśli nałykał bym wody. Inni pływali.
około 15 lub 16 jesteśmy już na górze w obozie namiotowym skąd będziemy atakować szczyt o 3 w nocy. Pada deszcz ale naszczęście krótko. Podziwiamy widoki i czekamy.
27 kwiecień 2012Pobudka o 2:30. Pada deszcz, moje ubrania nieprzemakalne ponownie się spisują na medal.
Wszystkie grupy już wyruszyły, nasza grupa jako jedna z ostatnich.
Bardzo szybko grupa się rozlazła z powodów kondycyjnych. Martin idzie jak przecinak i zniknoł mi z oczu. Julien i Claus za mna daleko.
Po drodzę mijam ludzie noszących tysiące euro sprzętu na sobie. specjalne ubrania, buty, ochraniacze, kijki trekkingowe z włukna węglowego, latarki czołowe itp.
Około 6 jestem na szczycie jako 4, pierwszy był Martin, nastepnie jeden przewodnik i jeden zachodniak którzy wchodzili z przeciwnej łatwiejszej strony i Ja jako 4.
Czekamy na wschód słońca zajadając orzeszki ziemne i wodę. W tym czasie zaczynają się schodzić pozostali ludzie.
Widoki nie do opisania, więc odsyłam do zdjęć.
Po 40 minutach idziemy w dół co jest bardzo niedobre dla moich kolan. Na dole odbiera nas mała ciężarówka i jedziemy do Senaru po resztę bagażu.
Taksi uzgodnione wcześniej wiezie nas na prom z owrotem na wyspę Bali. Zdecudowałem że pojadę z Francuzami Julien i Manau do Ubud gdzie są pola ryżowe.
Myślę że na jakiś czas dosyćwulkanów, tym bardziej że lewe kolano dostało w d..... podczas schodzenia.
ZAPRASZAM DO OGLĄDANIA FOTEK.