Omsk to miejsce zsyłki Fiodora Dostojewskiego.
Wstalem obudzony przez mala, ale nie wiem która byla godzina bo juz stracilem rozeznanie w tym wszystkim.
Wogole kogo to obchodzi.
Jakas kobieta pomaga mi otworzyc puszke konserwy nozem i mówi ze ja ojciec nauczyl to robic.
Zjadlem ale nie smakowala mi ta ruska konserwa. Pani z wagonu restauracyjnego akurat przechodzila z koszykiem pelnym goracych
bulek/placków z kapusta wiec kupilem za 3,5zl. Zjadlem, dobre.
Dzisiaj pogoda zmienila sie na chlodniejsza i mozna jakos wytrzymac w tym wagonie.
Na jednej ze stacji kupilem butelke 1,5 litra kwasu za 7zl i poszedlem do Szwedów wypic. Smakowalo im.
Pozyczyli mi przewodnik Lonley Planet o kolei trans-syberyjskiej i chyba bede czytal.
Pózniej mam wleciec do nich na szklaneczke whisky oraz poznac Sergieja.
Powiedzialem ze przyjde ale jakos mi sie zasnelo.
Obudzilem sie i zapragnolem kapieli, obciolem do polowy butelke po wodzie mineralnej i poszedlem do kibla.
Rozebralem sie do naga i zaczolem polewac zimna woda z wczesniej zrobionego naczynka, mycie, wloski, golenie.
Po calej operacji spryskalem sie Giogrio Armani i czulem sie jak mlody bóg.
Polecam.
Wieczorem spotykamy sie w restauracji na piwku. Sa oni i Sergiej, Rosjanin o moze nie czarnej ale conajmniej szarej przeszlosci.
Ledwo duka po angielsku ale jakos dajemy rade. Pokazuje tatuaze z armi itp.
Jego marzeniem jest zyc w Chicago w latach 20-30 i byc kierowca dla Al Capone i wozic jego bimber.
Zamówilem salatke z warzyw za 18zl która okazala sie byc mikroskopijna. Pijeny po 2 piwka.
Stary szwed deklaruje sie zaplacic za wszystkich, oczywiscie grzecznosciowo protestuje tylko raz i akceptuje jego oferte.
Jest juz pólnoc czasu lokalnego i pociag akurat staje w Novosybirsku na 40 minut.
Wychddzimy na peron ale pada deszcz. Po powrocie do wagonu zauwazylem jakichs ludzi którzy mi sie nie podobali.
Chyba wsiedli gdzies po drodze. Nie chce mi sie spac wiec troche popisalem w lózku, moze byc troche literówek.
BTW: Omsk jest jakieś 100km od granicy z Kazachstanem.