3 PAŹDZIERNIK
Jestem w Tagbilaran, wylądowałem na lokalnym lotnisku.
Poznałem Izraelczyka i razem jedziemy trycyklem (motor z koszem) na stacje autobusową. Koszt 20 piso, tak i tak przepłcone.
Biorę autobus za 25 piso jadący do Alona Beach. kolega jedzie w inne miejsce zwane hunhat.
Autobus czeka aż nazbierajęsię ludzie i dopiero rusza. Ścisk i pot ale jest przygodowo. Rozmawiam z miejscową dziewczyną o imieniu Julia która wiezie prezent na ślub koleżanki.
Dojechałem do mojego hotelu Elephant Blu, nawet spoko bambusowa chatka.
Plaża ok ale na każdym kroku naganiacze na rejsy, wynajęcie motocykla itp. Po przebrnięciu przez ten etap wchodzę na plaże a tam 20 kobiet rzuca się na mnie i proponują masaż. Ścigają się ktora pierwsza dobiegnie do klienta.
Nie ma chwili spokoju.
Wrzucam kilka fotek.
4 PAŹDZIERNIKA
Po długim spaniu prawie cały dzień spędziłem na plaży i w wodzie. Brak fotek.
Ale zajebiście było, woda czysta.
5 PAŹDZIERNIKA
Wymeldowanie z hotelu i autobusem 25piso jadę do Tagbilaran, tam promem 500piso płynę do Cebu. Promy nie działają na mnie zbyt dobrze. pamiętam prom do Helsinek gdzie stałem pół drogi na zawnątrz probując nie wymiotować.
Tym razem było ok, woda była spokojna i w środku oglądałem film na duzym TV.