28 Luty 2012 - WtorekWylądowaliśmy z Jessicą około 4 rano w Bangkoku. Odprawa, paszporty, jedzenie i nastepnie na pociąg SkyTrain do miasta który startuje od 6 rano. Moglem podziwiać jak Bangkok budzi się do pracy wraz z wschodzącym słońcem.
Są dwie wersje expresowa (chyba 90Batów) i zwykła za 40 Batów czyli 4zł. CZas jazdy około 45 minut chyba.
Bardzo fajny i łatwy przelicznik do złotóki 10Batów / 1Złoty
Pociąg kończy jazdę na stacji Phaya Thai która jest blisko centrów handlowych na placu Siam. Z tamtąd taxi na Khao San Road, czyli mekka dla backpakersów (ludzi z plecakami).
Jest tam wszystko, koszulki, gadgety , dziwki, striptizy, ping pong show gdzie naga kobieta strzela piłeczkami od ping ponga ze swojej piczki : ) podrobione dyplomy uczelni zagranicznych tatuaże i mnóstwo jedzenia i barów i ludzi itp itd.
Szybkie obczajenie i lądujemy w Marco Polo Hostel za 450 Batów za dobę i zostajemy tylko jedną noc. Warunki średnie ale jest ciepła woda :) Zmęczenie przespaliśmy całe rano i południe.
Po południu wybraliśmy się na obczajanie okolicy, fryzjer 100Batów 10zł, wykupiliśmy bilety na autobus do Krabi. Cena 400Batów, no cóż pełnia sezony i w dodatku w tym czasie jest Moon party na południu więć chętnych sporo.
Spacer na khao san, następnie po różnych uliczkach aż doszliśmy do Wielkiej Chuśtawki. Z tamtąd już żabi skok nad brzeg rzeki. podziwiać zachód słońca.
Oczywiście jedzenie uliczne za straganów których pełno wszędzie.
W drogę powrotną postanowiliśmy udać się wodną taxówką na rzece Chao Phraya River która przepływa przez Bangkok i jest bardzi zakręcona.
Łodź ta podpływa do platformy gdzie czekają ludzie i nagle żeby wyhamować pęd włącza bieg wsteczny, wtedy trzeba szybko wskakiwać na pokład beż zadnej kładki itd. Bileter następnie chodzi i sprzedaje bilety, ram mi sie udało i mnie nie sprawdził. Bilety można też kupić na brzegu, są bardzo tanie (chyba 30Batów - 3zł) więc nawet nie opłąca się oszukiwać.
Hostel jest nad pubem gdzie co noc grają muzykę na żywo więc nie mogłem spać, skończyli graż po 3 rano. :(
29 Luty 2012 - ŚrodaPobudka wcześnie rano o 10. Szybkie śniadanie, wymeldowanie i zostawienie plecaków w przechowalni.
Ruszamy zwiedzać Grand Palace oraz świątynię "Temple of the Emerald Buddha". Obiekty te są na liście dziedzictwa Unesco i zapierają dech w piersiach pod względem ilości złota i wzronictwa i przepychu. Bilet wstępu 400Batów 40zł.
Aby zwiedzać należy mieć stosowne ubranie czyli długie spodnie i zakryte ramiona. Dadajmy ze panuje temperature 36 C.
Jeśli się nie ma to wypożyczają za darmo ale trzeba zostawić 200Batów depozytu. Przey zwracaniu ubrań oddają kasę.
Proszę zobaczyć na zdjęciach te ochydne granatowe spotnie które się kojażą tylko z dresem z targu. :) no ale tak już tam jest.
Kobiety dostaja dosyć dobrze wyglądającą spudnice.
Zwiedzanie pochałania energię więc poszliśmy na mały targ z jedzeniem i tam właśnie miałem swój pierwszy Durian Moment czyli spróbowałem owocu o nazwie Durian. Jest to słynny Tajski przysmak który chciałem sprobować od dawna. Trochę drogi. Z Durianem podobno jest tak że albo się go kocha albo nienawidzi.
Tak przy okazji kiedy jedliście prawdziwe owoce i warzywa a nie jedzenie z paczek.
No dobra wróć, durian wg mnie smakował jak skrzyżowanie banana i cebuli i nieprzypadl mi do gustu.
Powrót słynnym Tuk Tukiem, czyli motorkiem 3 kołowym z siedzeniami do centrów handlowych na placu Siam.
Troche się poszwedaliśmy i znowu tuk-tukiem po odbior plecaków i na autobus do Krabi. Jazda trwa około 15h przez noc, więc mamy jedzenie ze sobą.
Papa