Phuket

5 Marzec - Poniedziałek
Podaczas rejsu promem usiedliśmy się na prawej burcie statku z nogami zwieszonymi w dół. Ładnie woda chlapała. Dopływamy do portu w Phuket i od razu do minibusa 300Batów 30zł w kierunku Kata Beach. Postanowiłem ponownie właśnie tam pojechać bo jest to w miare spokojna miejscowość jeśli wogole możta to tak nazwać, ceny ok i dobry punkt wypadowy do zwiedzania wyspy na skuterze.

Hotel Kata on Sea Bungallow za 500 Batów z basenem, czysto. Marker na mapie pokazuje właśnie ten hotel jeśli ktoś się wybiera.

Jak zwykle w pierwszy dzień rekonesans i jedzenie.


6 Marzec - Wtorek
Bieżemy skuter 200Batów i jazda na zwiedzanie wyspy, Na pierwszy ogień Big Buddah w Chalong, słonie i Chalong Temple.
To wszystko zabiera energię więc po drodze wstępujemy do Tesco Lotus na jedzenie. Nie wiem jak w PL bo dawno nie byłem ale w azji w marketach dostepne jest jedzenie takie jak w restauracji czyli już przygotowane do jedzenie. Mozna kupić mięsa z grila, różne sałatki, noodle itp....
100g sałatki 16Batow 1,6zł
młody kokos 12Batów 1,2zł

Nastepnie Rawai Pier, Rawai Beach i sklep z wyrobami z muszli, ręcznie robione. Kupiłem naszyjkin z zębem ryby ale nie wiem jakiej :) 75Batów 7,5zł

Postanawiam się wykompać na plaży na której nie byłem poprzednio i używam maski do płyania Jessiki.

Kolejno Promthep Lighthouse i powrót w stronę domu do Kata Beach i odpoczynek i kibelek.

Nietrwało to długo i odświeżeni ruszamy do Patong Beach która to jest chyba najwieksza plażą na wyspie i naajbardziej imprezową i striptizową. Łazimy tam i pełno ludzi robi to samo. Wielkośc barów tam powala, niektóre są wielkości supermarketu z rzędani siedzeń i barów. Na barze tzw rury na której tańczą niezawsze młode tajki.

Oczywiście na każdym kroku ni to baba ni to facet czyli dziewczyny z ptaszkami między nogami.

Kupiłem swoją maskę do pływania którą przetestuję w hotelowym basenie później.

Nocny powrót do Kata na skuterze.


7 Marzec - Środa
Pogoda dobra ale nie robimy nic, Jessica ma wizytę ciotki i towarzyszące bóle. Ja pływam w basenie z nową maską.
Jutro Jessika odlatuje do domu. Taxi na lotnisko 800B, minibus 350B.
Postanawiamy że zawiozę ją skuterem, koszt wynajęcia 200B. Odległość 54km, dam rade.

Wieczorem robimy sesje foto na plaży przy zachodzie słońca.


8 Marzec - Czwartek
Nadszedł dzień wyjazdu Jessiki, nie będę się rozpisywał na tematy uczuciowe, napewno nie było łatwo.

Rano niespodzianka, zanosi się na deszcz ja mam jechać 54 km na skuterze z dużym plecakiem i pasazerką.
Ale postanawiam że jedziemy bo nie ma już czasu załatwiać transportu.

Ubrałem ją w moje super drogie spodnie przeciw-deszczowe Berghous i kurtkę Marmot, plecak biorę na podłogę skutera.
Sam zakładam japonki, kąpielówki i koszulę a ręcznik i ubranie na zmianę do małego plecaczka.

Ruszamy około 11 i pada deszcz, Jessika kompletnie sucha a ja mokry. Po około 10km przestało padać, słońca nie ma ale przynajmniej nie pada. Koszula się suszy od wiatru towarzyszącamu jeździe z prędkością 60-70km/h.

Po drodze mieliśmy dużo czasu i akurat trafiła się jakaś świątynia przy drodze z wielkim buddą na dachu więc zjechałem zobaczyć.

Około 8km przed lotniskiem zaczeło ponownie padać, ale całkowicie mnie schlastało do suchej nitki. Pod wiatą terminala wykręcałem koszulę a ludzie (zachodni turyści) się dziwili :) W kibelku zmiana ubrań na suche i zakłądam ubrania ochronne które miała Jessika.

Pożegnanie i jadę z powrotem.

W drodze powrotnej chciałem zjechać do dużego tesco gdzie jest duzo jedzenia :) i nie chciało mi sie jechac do okoła tylko probowałem podjechać pod krawężnik i nie opanowałem skutera i przywaliłem w tablice reklamową tesco. Naszczęście nic się nie stało.

To wszystko na dziś.
Ciao

Zdjęcia (3)

Komentarze (0)