DZIEŃ 4
Pobudka rano i juz gorąco. Mycie głowy w zimnej wodzie strumienia. Rzeki są święte w Mongoli i nie wolno zanieczyszczac. Dlatego płuczę głowę na trawie na brzegu.
Jedziemy ostrym terenem, wrażenie off road murowane. Dla facetów super sprawa. Niebieski bus się zagotował więc chwila postoju. Jazda dalej.
Jemy lunch w górach w pieknej scenerii.
Przyjechaliśmy do obozy składającego się z około 6 Gerów. Bedziemy spać pierwszą noc w namiocie a drugą w gerze.
Odrazy mały chłopiec zaprasza nas na grę w siatkówkę, prawie wszyscy się dołączyli. Chłopiec uderza z całych sił na oślep i jest niezmordowany. Jest fun.
Nastepnie idziemy ekipą w kierunku wydm piaskowych ale dozliśmy tylko do rzeki ponieważ słońce już prawie zaszło i ciężko było by znaleśc drogę powrotną.
Nocą wyłożyłem matę z namiotu i razem z Eri pokryjomu leżeliśmy i oglądaliśmy niebo i spadające gwiady.
-------------------------------
DZIEŃ 5
Obudziliśmy się wcześne rano o 10 :) Po śniadaniu wymarsz na wielbłądach do wydm czyli jakieś 5km. Na początku dziwnie na maxa i nerwowo bo to wierzę nieznajomy itp. Wielbłądy śmierdzą i obijają się o siebie, chaos. Idziemy godzinę w jedną stronę, dochodzimy do wydm. Bardzo boli dupsko na tym siodle i do tego mam jeszcze plecak zapakowany który ciąży.
Dostajemy godzinę wolnego na szwędanie się po wydmach. Wielbłądy odpoczywają razem z przewodnikiem. Oczywięcie pierwsze foty
w piachu, skakanie, pierwsze obiektywy zacierająsię piaskiem :) mój przetrwał. Droga powrotne już loozik, sterowanie wielbłąda opanowane. Stajemy w rzece i wielbłądy piją wodę.
Obozowisko z wielbłądami N 43°46.5894 E102°17.9926
Po powrocie jemy lunch ugotowany jak zwykle przez Bogi naszą przewodniczkę. Tworzy cuda z niczego.
Odpoczynek już w gerze. Następnie przewieziono nas na wydmę. Aparatu nie brałem. Bardzo duża około 300m wysokości i sam piach. Mały chłopiec poleciał na szczyt momentalnie a my otyłe zagraniczniaki zaczynamy mozolną wspinaczkę. Wgramolić się na niąto wyczyn a czas goni ponieważ chcemy zobaczyć zachód słońca ze szczytu. Ja dałem rade, byłem drugi. Jednak piękny zachód słońca z góry nie wszyscy podziwiali. Wymiękli.
Na kiniec wszyscy razem zbiegliśmy na dół z zawrotną prędkością. Każdy krok to około 6-7m Zajebista prędkość. Mogł bym wejśc kolejny raz tylko po to żeby zbiedz na dół.
W nocy połączone impreza 2 teamów w naszym gerze. Piwo kości gadanie...