Po dopłynięciu do Bukit Bata załadowałem się na autobusdo Pakan Baru który byl wliczony w cenę biletu. CZas jazdy około 7h. Miałem jedzenie i wode. W autobusie bardzo prymitywnie, małe siedzenia, załadowany do pełna. Małe dziecko wymiotowało co jakiś czas.
Po przyjeździe do Pekanbaru, wysiadłe na niby stacji autobusów, i pora była jeszcze młoda około 18 więc kupiłem bilet do Padang nad morzem. Odległośc była niby ta sama co poprzedni autobus ale jakiś facet w autobusie z którym rozmawiałem powiedział mi że pojedziemy 12 godzin. Nie bardzo mi się to uśmiechało.
W niektórych krajach azjatyckich transport jest bardzo trudny, stacje autobusowę są porozrzucane do okoła miast a nie w mieście. Zasadniczo transport jest prywatny, nie ma rozkładów jazdy, autobus jedzie jak sie zbiorą ludzie. Nie ma jakichś tabel gdzie jedzie, o której, jaka cena itd. Całkowity mexyk dla przeciętnego europejczyka takiego jak ja.
Więc zaczołem szukać transportu w jakimś samochodzie prywatnym które się też zatrzymują i biora ludzi za kase. Znalazłem, cena 200 000 Rupi. Bilet autobusowy przepada oczywiście. Zanim wyruszyliśmy i tak czekaliśmy chyba 3- 4 godziny aż wejdzie więcej ludzi.
Więc z przodu siedział kierowca i zona z dzieckiem, z tyłu jakaś baba i facet i na końcy ja z 2 innymi facetami sciśnięty. Oczywięcie podczas jazdy spałem bo ile można, jestem w ruchu o 6 rano więc ....
Około 4 rano kazali przesiąść się do innego samochodu, pewnie chodziło o kierunki jazdy. Przesiadłem się i po jakimś czasie zorientowałem że nie mam telefonu (Samsung Galaxy S2). Kazałem kierowcy zadzwonić do tego pierwszego samochodu i zatrzymać się. Przeszukałem całe auto, i kieszenie 2 facetów. kobiet nie chciałem macać bo to kraj muzułmański. Proponowałem kase w zamian za oddanie telefonu. Oczywiście nikt nic nie wie.
Niewiele można zrobić o 4 rano na pustkowie w lesie z kilkoma facetami w koło.
Takim sposobem poabyłem się telefonu.
Po dojechaniu do Padang około 7 chyba, wziołem pierwszy lepszy hotelik który był bardzo syfiasty byle tylko spać. zapłaciłem za 1 noc.
Obudziłem się po południu i byłem bardzo wściakły na wszystkich ludzi. Teraz jestem jak bez ręki, w telefonie miałem aparat, zegarek, budzik, gps i mapy, przelicznik walut, skype i latarkę.
W ten sam dzień kupiłem bilet na samolot na indonezyjską wyspę Java, byle jak najdalej od Sumatry. Polecędo YogJakarta, miast dosyć turystyczne. Omijam Jakarte która jest niebezpieczna i nic tam nie ma więc po co jechać. Potwierdziło się to w rozmowach z innymi który jechali przez Jakartę.
Wieczorem na spacerze jak zwykle taksówkarze zaczepiali wiec z jednym ustaliłem cene kursu na litnisko i powiedziałem mu nazwęhotelu i numer pokoju i kazałem mu mnie obudzić bo nie mam budzika :)
Rano elegancko taxiaż pukał do drzwi i się obudziłem hehehe :)