Info: Dostałem wizę do Australi i mam zamiar lecieć na początku maja jakoś.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szybki lot z Padang do stolicy Jakarty, tam przesiadka na inny samolot i szybki lot do YogJakarty.
YogJakarta to popularne miejsce dla turystów. Mam zaiar wejśc tutaj na wulkan Merapi.
Na lotnisku zapłaciłem 50000 za pre-paid taxi, zawiozł mnie na ulicę Sosrowijayan gdzie jest dużo hoteli oraz tanich kwater zwanych Losmen.
Akurat załapałem się na paradę gdzie na głównej ulicy Malioboro maszerowali ludzie przebrani w różne stroje ludowe i maski.
Zamieszkałem w domu na jednej z tych ciasnych uliczek gdzie rodzina mieszka na dole i mają kilka pokoi na górze dla turystów. 70000 Rupi za noc. Jest spoko.
Podoba mi się to miejsce, te wąskie uliczki poukładane w taki labirynt że ciężko znaleźć drogę czasami. Za plecami mam meczet który kilka razy dziennie nawołuje wiernych przez głośniki. Opcje z jedzeniem troche ograniczone bo nie ma zbyt owoców.
Wykupiłem też wycieczkę na wulkan Merapi, jeden z najbardziej aktywnych w Indonezji.
Wyjazd razem z parką z Kanady o godz 22 do podnuża góry. Podczas jazdy doszliśmy do wniosku że mieszkamy u tej samej rodziny :).
Na miejscu w niby bazie wypadowej czekamy na inne ekipy. Próbowałem spać na ławce ale cięzko. Około 1 w nocy zaczeliśmy iść w grupie 9 osób i 2 przewodników. Trasa całkowicie ciemna więc trzeba mieć latarki. Sam poczatek bardzo ciężki bo organizm nie przyzwyczajony o tej porze do takiego wysiłku, jest stromo ale gładko.
Nastepnie zaczeły się krzaki i rosliny i idziemy w takim rowie zrobionym przez spływającą wodę deszczową.
Około 4 rano doszliśmy do pólki skalnej pod szczytam iprzeczekaliśmy godzinkę przy ognisku. około 5 słońce zaczeło wschodzić ale sytuacja zmieniała się bardzo szybko przez chmury ładnie płynące ponad pólką. Kiedy słońce wzeszło grupa 4 niemców zawróciła na dół nie wiem czemu. Ja z kanadyjczykiem i jeszcze innym kanadyjczykiem chcialiśmy iśc na sam szczyt krateru. Musiałem pogadać przez Cb radio z wodzem przewodników, nie wiem czemu bo pogoda była dobra, Powiedział mi tylko że jak chcemu iść to stracimy więcej czasu, ale przecież po to tutaj jesteśmy i nigdzie się nam nie spieszy. :) Nie wiem o co mu chodziło.
Droga końcowa na szczyt to masakra, nachylenie 75 stopni ale warto. Na górze czuć zapach siarki i wszędzie coś paruje, Lawy gorącej nie widać ale i tam dobrze. Sam szczyt przed ostatnim wybuchem w 2010 miał 2900m a teraz ma 2700m npm. CZyli byłem wyżej niż nasze Rysy które mają poniżej 2500m. Droga na szczyt o ile dobrze gdzieś przeczytałem ma 9km.
Pogoda dopisywała, nie padało, bardzo mi się podobało.
Droga w dół oczywiście zawsze jest ajgorsza, moje kolana dostały w dupe znowu. Po zejściu około 12 dostaliśmy herbatę i naleśniki z bananem. Hop w samochód i godzina jazdy do hotelu. Z samochodu przez otwarte okno pozdrawiałem ludzi machając ręką i uśmiechając się. Bardzo fajne uczycie, najpierw coś dajesz a oni odpowiadają tym samym.
Zapomniałem dodać że podczas pobytu w YJ codziennie jadłem kawałem sernika dla osłody po stracie telefonu...
Ludzie spoko ale bardzo często zaczepiają i chcą coś.
Gadałem z jednym rykszarzem, wiek 71 pokazał mi swój dokument. Wyglądał na niecałe 60 i był do dobrym stanie technicznym, siwych włosów miał tylko kilka. Jest muzułmaninem i może mieć 4 żony ale ma tylko jedną bo mniej kłopotów mowi. Spytałem co je aby zachować taki stan i poiedział że warzywa i ryż. Nie je ryb mięsa i jajek. Powiedziałem że ja niepotrzebuje rykszy bo jestem młody i mam dobre nogi a on zaproponował że ja mogę jego powozić :) Bardzo bystry.